Złe wieści rozchodziły się szybciej
niż czarna choroba na północy Devlichonu, w biednych okręgach, gdzie martwe
ciała obracały się w suchy popiół, w kilka dni po śmierci. Złe wieści rozsyłano
nocą, dzięki sile sowich skrzydeł, i za dnia używając smukłych i zwinnych
krogulców - wszystkie wiadomości trafiały do kogo należy. I tak samo tutaj w
koronnym państwie na południu, zbyt bogatym i nader chciwym, wieści zmieniły
bieg życia.
Zatrzymała się na moment prężnie rozwijająca
się gospodarka, handel cennymi towarami ze skór bazwipatw i słynnego
zmarzlinowego szkła z wysp okalających Ev-Etoor, zwanych Światłami Korony.
Ustały poranne spotkania zamożnych kobiet w herbacianych salonikach, gdzie
swatano córki jednych i synów drugich rodów. Zatrzymało się życie dworu,
wielkiego obronnego zamku tuż przy paśmie gór Valjitowych biegnących zachodnim
brzegiem kontynentu.
Nikt nie szkolił znanej z siły i
odwagi zmarzlinowej armii, nikt nie wysłał iskarzy na poranne polowania do
pobliskiego lasu, kucharze nie mieli komu przygotować wytrawnych potraw.
Królewska posiadłość w Balvatru straciła samo serce, straciła króla.
- Złe wieści! – krzyknął posłaniec
wymachując zwojem. – Gdzie namiestnik króla?
Mężczyzna zsiadł z konia i pędem
ruszył w stronę dziedzińca zamku. Przebiegłszy przez krużganek o sklepieniu
krzyżowym, dotarł na plac skąpany w popołudniowym słońcu. Zgromadziła się tu
najbliższa armia króla – Srebrzysta Gwardia Przyboczna wraz z chorążym, wojskim
i kasztelanem, a także wysoko tytułowani paladyni oraz nadworny mag. Chwilę
później do gromady dołączył skarbnik i powiernik króla - ten, który znał nieznane.
W samym centrum znajdował się
namiestnik. Oczekiwał posłańca i zwoju, który dzierżył mężczyzna, chociaż
wiadomość, jaką niósł przedmiot, nie była mu obca. Król zaginął. Król zaginął,
a najprawdopodobniej nie żył. Kolejna ofiara tajemniczych zniknięć, jaka
nawiedzała Devlichron od jakiegoś czasu.
- Panie. - Mężczyzna zwrócił się do
najemnika i, ukłoniwszy się przed nim, podał lekko drżącą rękę zwój.
Lord Avdro ze starego rodu Fi-Reljie,
który od wieków zamieszkiwał granice niezależnego okręgu Valwalitra, na północ
od Ev-Etoor, zajmował się najemnictwem, tak jak jego ojciec i dziad. Odkąd na
tronie zasiadali członkowie walecznego rodu Borotramira, Fi-Reljie byli blisko każdego panującego króla, aż do teraz.
- Król zaginął! – zagrzmiał głos Avdro.
Żyły napięły się na jego szyi, twarz
wydała się teraz bardziej stara i zmęczona niż przed kilkoma laty. Ciemne włosy
przeplatane pasmami siwizny odejmowały mu siły i odwagi w oczach innych. Wyglądał
teraz na starca zapadłego w sobie, ale ten żar, który tlił się w jego spojrzeniu,
wciąż pokazywał wszystkim „Jam jest Lord Avdro z rodu Fi-Reljie”.
Najemnik zamilkł. Pogrążył się w
mrocznych myślach i wizjach o nadciągającym źle. Nie zauważył nawet, że drugi
raz obchodził dookoła zgromadzonych na dziedzińcu, postukując palcem po
podbródku. Tezy pojawiały się w jego głowie i znikały, jak kwiaty bagiennej
zmory, rodzące się i umierające tego samego dnia. Jednak nic, co przyszło mu na
język, nie wyszło poza mocno zaciśnięte usta.
Zatrzymał się, ale nie zaszczycił
nikogo spojrzeniem. Wzrok wbił w wyłożony gładkim, perłowym kamieniem dziedziniec
Borotramirowego zamku, wzdychając ciężko.
- 92 roku ery sumienia miało miejsce pierwsze
zaginięcie – zaczął Lord Avdro przelatując spojrzeniem po zgromadzonej
królewskiej świcie. – Zaginął chciwy monarcha z ziem środkowych SanaDrull,
Pazura Księcia Drulla, cesarz Motagiusz GoroDrull. Miało to miejsce przeszło
sto lat temu, ale nikomu nie wydało się to dziwne. Zaginął i zginął z rąk
kogoś, kto zapewne miał dosyć jego władzy, tak przynajmniej sądzono.
Najemnik zrobił pauzę i zatrzymał
się. Niespokojne spojrzenie Lorda zawisło na północno-wschodniej części
horyzontu, gdzie za okręgiem jego rodu, rozciągała się wspomniana kraina
narcystycznego cesarza, dziś nie wspominająca już, niepamiętająca nawet
Motariusza GoroDull, tłustego władcy stołów, jak go prześmiewczo przeciwnicy
nazywali.
- W 133 roku ery sumienia ponownie
zaginął władca, tym razem znana i lubiana osobistość, niespełna piętnastoletni
władca krainy Uvlandry, Morskiego Wyrostka, portowego okręgu, książę Tulindrun
Kekoy. – Lord Avord przemawiał spokojnym głosem, ale po każdym historycznym
wątku zawieszał się i myślał, jakby szukał sznureczka, który łączyłby owe wydarzenia
w jedną, spójną całość.
- I w 150 roku ery sumienia kolejny
raz stykamy się z tajemniczym zniknięciem. – Odwrócił się do towarzyszy,
kolczuga okalająca jego tors zazgrzytała, ale nie wyglądała, żeby miała się
rozlecieć na małe kawałki. – Pierwsza kobieta, pierwsza władczyni półdzikich
ziem na północy kraju, na półwyspie Bazyliszka, w Elvshari, Elfiej Ostoi, królowa
Lourua Flabien znika bez śladu.
Mężczyzna ponownie postukał się po
podbródku palcem wskazującym. Minpur Brim, królewski kasztelan, wydawał się być
znudzony przemówieniem najemnika. Nie powstrzymał się nawet przed ostentacyjnym
ziewnięciem, ale Lord Avdro, pochłonięty rozmyślaniami, zignorował ten
lekceważący gest.
- I raptem dziesięć lat temu w 194 roku ery
sumienia, znika władca dziewiczej przystani, Hilyactousu, ziemi pół-ludzi i
pół-zwierząt, władca Ureustagh I. – Najemnik spojrzał na zebranych. Wzrok miał
obecny już nie rozmyty rozmyślaniami kłębiącymi się w jego głowie, niczym
pustynna szarańcza szerszefourów. – Po ponad stu latach znika kolejny władca,
król wszystkich królów! Zaledwie 200 lat po zawarciu międzyokręgowego pokoju
nowej ery sumienia, po pokonaniu zła siejącego czarną chorobę, po zagnaniu
martwych do ich grobów.
Zamilkł.
- Lordzie Avdro, czy sugerujesz, że
ktoś lub coś ponownie chce zaburzyć równowagę kraju? – zapytał z kpiącym
uśmieszkiem na ustach kasztelan Brim, jego nadęte policzki omal nie pękły od
dumy, jaka go wypełniała, po wypowiedzeniu tych słów. – Martwe zostało pokonane
i zostało martwym jak należy. Leżą głęboko w ziemi pozbawione ziaren czasu.
Królowie są i odchodzą, tudzież znikają, taka jest kolej rzeczy i cena za
ogromną władzę.
- Minpurze Brimie, nic nie sugeruję –
odparł najemnik. – Łączę pewne fakty, które umykały wszystkim przez ostatnie
sto lat. Jedno jest pewne, król zaginął. W tym momencie Devlichon jest słabszy
niż kiedykolwiek był. Brak króla wszystkich królów wiąże się z buntami okręgów,
teraz każdy może ubiegać się o najwyższą władzę. Koronne państwo musi podjąć
radykalne środki! Czas zwołać Radę Theklaii!
- Jak sobie życzysz panie. – Spod
purpurowego kaptura wydobył się głos, był cichy i stary, a skrywająca się pod
szatą postać ruszyła ku najwyższej wieży.
Głos należał do maga Isiandila, który
jako jedyny mógł posłać wiadomość do rady Devlichonu. Ostatni raz, gdy Theklaia
została wzywana, był 2794 rok ery klepsydry. Był to czas powstania martwych i
zamieszkania wśród żywych, a Czarcie Oko, najbardziej nieurodzajna ziemia w
kraju pomiędzy Valwalitrą, Toeviaciem i SanaDrullem, stała się siedliskiem
wszystkich nieżywych demonów z Necraburem, miastem-bramą, jako ich ziemskim
domem.
- Niech zmarzlinowa armia uzbroi się,
niech stajenni chłopcy osiodłają
najlepsze konie. – Lord Avdro zwrócił się do wojskiego. – Ev-Etoor
wymaga wzmocnienia granic. Złe wieści szybko się rozchodzą, nie możemy dawać
powodów do ataku. Pokój i sojusze bywają niestabilne, siła naszej armii powinna
poskromić zapędy chciwców do czasu zebrania się Rady Theklaii.
Wojski ukłonił się i udał do garnizonu
tuż przy zboczu Orlej Góry. Chorąży czyniąc ten sam gest pognał za oddalających
się rycerzem, a zebrani paladyni, zgodnie ze słowami najemnika, pozostali w
zamku, by strzec ukrytego przedmiotu władzy i chorób. Sam Lord Avdro pognał na
plac amarantowy, gdzie czekała na niego rzesza ludzi zastanawiająca się, co
dalej z korconym państwem Ev-Etoor?
***
Jesteś żałośnie słaby. Jesteś zwykłym zwierzęciem, który nic nie znaczy
dla prawdziwych władców! I ty śmiałeś się zwać panem północnej ziemi? Jesteś
psem w ludzkiej skórze, mięsem, które nie nadaje się nawet na karmę dla
spasłych świń. Mogłem uczynić cię wielkim, mogłeś być panem więcej niż tylko
jednej krainy, a ty całe bogactwo zamieniłeś na psi honor. Jesteś śmieciem,
rozumiesz? Odpadem ludzkich i zwierzęcych uciech. Daję ci wieczne życie w
samotności, dam ci ciało, na którym odbijać się będą twoje klęski i specjalny
prezent dla twojego rodu – śmierć. Tak, będziesz ostatnim dziwadłem tego świata
i nikt nie spojrzy na ciebie z litością…
Słowa brzęczały mu w głowie, te same słowa,
które śniły mu się za każdym razem, gdy coś poszło nie tak. Otworzył oczy i rozejrzał
się po okolicy. Nie kojarzył tego miejsca, słabo pamiętał również gdzie był i
co robił ostatniej nocy. Spojrzał w dół na swoje bose stopy i nagie ciało,
ujrzał na udzie czarną plamę, kolejną ozdobę po przegranej walce. Tak, coś już
mu świtało w zakamarkach poszarpanej pamięci - bił się w jakimś szemranym
barze. Za dużo wypił, jak zawsze, gdy miał za dużo pieniędzy w skórzanym worku,
ale pił by zapomnieć o bezsensie swojego życia, tylko nie pamiętał dokładnie,
dlaczego tak było, dlaczego stał się nikim?
Był wysokim dobrze zbudowanym
mężczyzną, miał dar, który wykorzystywał, by zarabiać i pić, a także walczyć w
szemranych barach, w zapomnianych miastach, na nieznanych ulicach. Nie potrafił
postępować inaczej, nie miał mocnych nerwów, wystarczyła iskierka, aby sprawić,
że wybuchnie i rzuci się na kogoś zamroczony. I to zdarzyło się wczoraj, kilka
dni temu, kilkanaście razy w tym miesiącu, niezliczoną ilość razy w roku i
minionych latach, zawsze kończyło się tak samo.
Otrzepał się z ziemi, głowa bolała
go, jakby przebiegła po niej armia nosorogów z barbarzyńskich ziem, ale taka
była nagroda za pijackie bójki w barach. Ponownie spojrzał w dół, wiatr smagał
jego nagie ciało coraz mocniej. Rozejrzał się, by znaleźć ubranie, wiedział, że
gdzieś zostało ukryte w starym podróżnym worku. Zawsze tak robił, chociaż
zamroczenie alkoholem odbierało mu niejednokrotnie rozum, to tę czynność, jaką
było chowanie zdatnych do chodzenia ubrań, mógł robić nawet śniąc.
Odziany w biedny strój udał się do
miasta, bo cóż innego mógł zrobić? Skórzany woreczek lekki jak piórko aż krzyczał,
żeby napełnić go monetami. Dlatego przeciągnął się, ruszając zastane kości i
mięśnie do pracy. Musiał zarobić w odpowiedni dla siebie sposób – walcząc.
Przedzierał się między ludźmi, szukając kupców, którzy zechcieliby wynająć go
za drobną opłatą do jakiejś potyczki. Ludzie uwielbiali krwawe mordobicia, a ci
bogatsi z zachwytem rzucali złotymi passatrami, jak płatkami kwiatów. Tego właśnie
potrzebował – krwi na twarzy i monet w woreczku.
Tłok i bliskość obcych ciał
przyprawiała go o mdłości, ale parł przed siebie, hardo zaciskając pięść.
Płynące w jego ciele resztki alkoholu nie pozwolił mu racjonalnie ocenić
sytuacji. Długi czas reakcji na bodźcie sprawił, że ilość biegających ulicami
ludzi wydała mu się normą. Przecież zawsze tak jest? Przekonywał sam siebie,
ale w powietrzu unosił się ciężki zapach, znał go - był to strach.
Coś złego się wydarzyło, na placu
egzekucyjnym, gdzie sznur szubienicy poruszał się lekko na wietrze, ludzie
ustawili się w okręgu łypiąc na stojącego na podeście Baltazara Izona,
tutejszego sędziego. Trzymał w rękach zwój wpatrując się w niego, jakby nie
rozumiał słów.
- Nowy król Ev-Etooru, – zaczął grzmiąc głosem, który nie pasował do
jego sylwetki – oświadcza, że Klepsydra Devlichonu zniknęła!
Jęki i szepty uniosły się niczym
poranna mgła nad polaną. Dla bezimiennego wydało się to komicznym aktem jakiejś
teatralnej sceny. Nie rozumiał czym była wymieniona klepsydra i jakie miała
znaczenie, ale zebrani ludzie znali karty historii, znali wojnę o złoty pył
niosący klęskę.
Mężczyzna przetarł ręką twarz.
Spodziewał się, że nie zarobi dziś ani jednego złamanego passata, ale nie to go
zmartwiło. Gdzieś głęboko w nim obudziła się iskierka, nie mógł nazwać tego
strachem ani lękiem. Była to szczera obawa o przyszłość, jednakże nie jego
osoby, a wszystkich ludzki, których znał i nie, tych lubianych i znienawidzonych.
Dziwne rozpierające od wewnątrz uczucie, jakby rosła w nim larwa, pełna dawno
ukrywanych emocji.
- Piusilus I z rodu Mantycorla, król
wszystkich królów – zaczął sędzia, kiedy fala lęków zelżała, a ludzie byli
zdatni do słuchania dalszej części listu – wzywa wszystkie sojusze i okręgi niezjednoczone
do wspólnego działania! Celem jest utrzymanie stabilności i pokoju na ziemiach
Devlichonu. Tyczy się to także każdego z mieszkańców. To nie czas ani miejsce
na spory, walki, podbijanie ziem, to czas wspólnego uczenia się, jak żyć w zgodzie
ze sobą w obliczu wiszącej nad nami ciemnej erze.
Przeczytałam. Jak zwykle - podoba mi się to, co piszesz, na pewno zostanę tu na dłużej. Masz jednak spory problem z przecinkami, myślę że przydałaby ci się dobra Beta (mogę polecić swoją). Zauważyłam braki liter w tych zdaniach:
OdpowiedzUsuń"Fi-Reljie byli w blisko każdego panującego króla, aż do teraz."
"Zaginą i zginął z rąk kogoś, kto zapewne miał dosyć jego władzy."
"Daje ci wieczne życie w samotności"
"będziesz ostatni dziwadłem tego świata i nikt nie spojrzy na ciebie z litością"
"gdy miał za dużo pieniędzy w skórzany worku"
"dlaczego stał nikim?"
Więcej się nie skupiałam, myśląc bardziej o nadążeniu za fabułą. Zapowiada się bardzo ciekawie, trafiłaś chyba w mój gust.
Jeszcze mam uwagę odnośnie szablonu - na twoim miejscu zrobiłabym nieprzejrzyste tło postów, bo ciężko się czyta przez to, że litery nakładają się na wzory szablonu
Jaliś czas temu podlałam laptopa i ciężko się pisze. Jeszcze nie przeczytałam całości. W sumie to napisałam dziś i poleciałam do pracy. Dlatego to wersja beta prologu. Prewnie zmieni się kilkukrotnie.
UsuńDzìęki za opinię,a co do bety, nie zaszkodzi spróbować :-)
Jeśli chcesz - to adres mojej bety. Polecam, dziewczyna robi wszystko zaskakująco profesjonalnie, nie tak jak te nastolatki, którym tylko wydaje się, że umieją
Usuńhttp://twoj-redaktor.blogspot.com/
O jejku. Akurat dodawałam bloga do katalogu i patrzę jaki piękny obrazek. Klikam - jaki piękny szablon, cudowny. Przeglądam, mapy fantasy i szukam jakiejś opcji obserwowania albo subskrypcji jeszcze zanim zabrałam się za czytanie i z żalem stwierdziłam że albo jestem ślepa albo nie ma...
OdpowiedzUsuńW każdym razie, jestem zachwycona! Chyba czegoś takiego szukałam. Jeszcze w trakcie czytania załączyła mi klimatyczna muzyczka na youtubie. Znikają królowie, znikają przedmioty. Wybacz mi proszę mój mało składny komentarz, ale zareagowałam na twoje opowiadanie wyjątkowo entuzjastycznie.
Naprawdę miły komentarz :) Jestem amatorką, jeżeli chodzi o szablony, dlatego cieszy mnie to, że wygląd przypadł Ci do gustu :)
UsuńCóż, mogłam wyłączyć taką opcję, szperając w tych ustawieniach :') Poszukam, może znajdę.
Co prawda, prolog, jak i opis opowiadania, zalatują trochę schematycznością, ale postaram się i staram zrobić z tej historii coś w miarę świeżego. Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom :)
Uwielbiam takie widoczki, uwielbiam niebieski, a grafiki które wybrałaś są śliczne, więc nie ma mi się co nie podobać.
UsuńJeśli mogę jakoś pomóc: to w dodaj gadżet, w więcej gadżetów masz standardową opcję obserwowania, a w podstawach rożne opcje subskrypcji, a na pewno tą mailową.
Twój świat jest przesycony magią i fantastycznością, trzymam kciuki żebyś sprostała przede wszystkim swoim oczekiwaniom. :D Zadowolony autor tworzy zadowlo... e znaczy lepsze rzeczy.
Też jestem zadowolona z efektu końcowego, który nie wyszedł jak zamierzałam, ale to akurat dobrze :D
OdpowiedzUsuńNo teraz szperam w tych gadżetach i widzę, zaraz ustawię :)
Chciałbym w końcu coś skończyć, bo co zaczynam to po czasie tracę chęć do tego, tracę wiarę w sens opowieści. Tu już na wstępnie poświęciłam dużo uwagi, stworzenie mapy świata i podział ras pozwolił mi na lepsze rozplanowanie wszystkiego i teraz pisanie idzie łatwiej, kiedy mogę posługiwać się własnym niezbędnikiem :>
Twój komentarz także daje mi zielone światełko do pisania!
Tym bardziej trzymam kciuki! Też należę do osób, które nic jeszcze ni skończyły. A do tego na kilka lat w ogóle porzuciłam pisanie.
UsuńPosyłam trochę dobrej kreatywnej energii - łap.
Jakbym widziała siebie. Moje najdłuższe opowiadanie porzuciłam w połowie 2013 roku. Jakoś w we wrześniu 2015 rozpoczęłam opowiadanie pisząc prolog i na tym koniec. Studia zabiły we mnie pasję do amatorskiego pisania ;/ Ostatnio napisałam rozdział i prolog o ludziach z duszami feniksów, ale coś we mnie pękło i nie miałam werwy by ciągnąć dalej.
UsuńTeraz ponownie natchniona "Dzieckiem Odyna", próbuję stworzyć swój własny świat.
Swoje najdłuższe porzuciłam w gimnazjum, na początku liceum jeszcze próbowałam je pisać, ale władowałam się w trzy opowieści na raz, tamto zaczęłam pisać od nowa i na prologach i jakiś skrawkach się skończyło.
UsuńNie pisałam przez liceum, ani przez pierwsze dwa lata studiów. Zaczęłam coś skrobać na wykładach na trzecim roku dopiero, ale to były raczej tylko takie oderwane od jakiejkolwiek fabuły sceny. A niedawno zostałam namówiona przez piszącą koleżankę, która nigdy nic mojego nie czytała, żebym próbowała. Także uczę się pisać od nowa właściwie. Człowiek traci wprawę jeśli pisał ostatnio, będąc smarkiem, jakieś bzdety. Nie żebym teraz nie pisała bzdetów, do tego straciłam zapał po pierwszym rozdziale, czyli znowu robię to samo. XD
Chętnie sprawdzę cóż to za książka Cię natchnęła. Dziękuję za tytuł.
Eh, dokładnie, pisząc najdłuższe opowiadanie równocześnie zaczęłam pisać dwa inne, nie wiem skąd miałam na to czas, ale i tak nic z tego nie wyszło...
UsuńMnie w sumie chłopak zmobilizował, pokazałam mu stare opowiadania i tak dzięki niemu zachciało mi się ponownie pobawić w blogowanie :) Jak ma się kogoś z kim można dzielić pasję albo ktoś kto ją podziela, to od razu lepiej idzie... co prawda, już porzuciłam opowiadanie, ale kiedyś w końcu coś trzeba skończyć i liczę, że to będzie ta opowieść :)
Dość ciekawe fantasy, może nie jest to jakieś mega dzieło, ale przyjemnie się czyta i było w tej książce coś mobilizującego, na tyle, że natchnęła mnie do tej historii, którą powoli skrobię :)
O właśnie! Ludzie, ludzie napędzają się nawzajem. Nic tak nie pomaga jak świadomość, że ktoś czeka na ciąg dalszy.
UsuńI no dokładnie to samo. Hah :D Nawet ilość opowiadań na raz się zgadza.
Myślałam, że tylko ja nie jestem taka stała w uczuciach co do własnych opowiadań.
UsuńW tamtym czasie miałam głowę pełną pomysłów. Teraz też mam, ale gdzieś zatarła się we mnie ta pasja pisania, gdzie mogłam pisać i pisać, publikować nawet 15 stronicowe rozdziały co tydzień.
Starość...
Jedną nogą w grobie, a nawet póltora... wieczny artblock, ale w głowie kreatywne adh: to chcę, tamto chcę, to też fajne, a mam taki pomysł, ale właściwie to... meh po co?
UsuńWidzisz, nie tylko ty. Ale też sądziłam, że jestem raczej ewenementem.
Ciekawe z czego wynika ta blokada...
UsuńCzasem naoglądam się, czytam różnych rzeczy i mam takie pomysły, siadam przed wordem pełna pasji i nic. Totalna pustka, czasem nawet wręcz obrzydzenie do pisania, tak jakbym chciała i nie chciała.
O dokładnie! Trochę pomaga olanie worda i bazgranie na kartkach, ale z tym też różnie.
UsuńOstatnio zaliczyłam pięknego artblcka, podczas którego porzuciłam wszystkie swoje kreatywne hobby na jakieś dwa miesiące. Papier mnie odrzucał. Fuj kartka.
Z rysowaniem miałam i mam dalej to samo. Kiedyś mogłam bazgrać cały czas, a teraz nie chce ołówka znać... :>
UsuńNie lubię tego i nie mogę tego zmienić w sobie...
Słomiany zapał lvl hard. W liceum chodziłam do klasy plastycznej i zmuszanie się do zadawanych tematów sprawiło, że wszystko co związane z rysowaniem i malowaniem mnie odrzucało. Czasem coś naskrobałam dla siebie ale nie było tego dużo.
UsuńChyba człowiek na stare lata, takie stare oj strasznie stare, przypomina sobie ile to frajdy sprawiało, nawet jak teraz przestało wychodzić. Życzę powrotu do ołówka i kartki, a może do jakiejś nowej techniki?
Jeszcze niedawno świetnie bawiłam się rysując, kolorując. Tyle kredek nakupiłam i nic. Jeszcze czasem pobawię się pikselami, porobię jakieś postacie, ale też bez takich chęci jak wcześniej.
OdpowiedzUsuńNa "stare" lata człowiek staje się takim piernikiem, który chce, a nie może :')
Ale chętnie zje piernika. Też nakupowałam kredek i tych markerów różniastych, motywuję się zakupami... Koleżanka poprosiła mnie o ilustracje do jej opowiadania dla dzieci. Także mam takie górki i dołki. Polecam akryl, mega wdzięczna technika żeby się tak rozmalować i rozmachać, wbrew pozorom łatwiejszy niż akwarelka, chyba że to tylko dla mnie. Duże powierzchnie szybko się maluje, więc idealne na lenia. Brystol za złotówkę czy złoty pięćdziesiąt wystarczy, nie trzeba się bawić w płótna czy ilustamgramowe papiery. A sezonowo lubią w lidlu rzucać całkiem fajnej jakości farby i niedrogie.
UsuńChociaż ja dawno nie złapałam się za akryl, aż się wstyd przyznać.
Jestem też taką amatorką w rysowaniu, nie znam się na technikach ani niczym poza ołówkiem, czasem ciężko też jest mi zrobić cienie czy dobrze pokolorować, bo nie bywam pewna jak to ująć.
UsuńChciałam właśnie sięgnąć po jakieś farbki... no, ale mam takie o tym pojęcie... Ja bardzo szybko się zniechęcam, kiedy coś mi nie wychodzi ;/
Wiem coś o tym. Ostatnio wszystkie gęby mi jakieś krzywe wychodzą... wychodzi brak ćwiczeń. Od razu się odechciewa.
UsuńAle akryl bardzo polecam, jak coś jest nie tak zawsze można przykryć innym kolorem i zmieniać pracę całkowicie. Akwarela jest delikatna trudno coś poprawić, a olej no... bawienie się z terpentyną płótnami to śmierdzi i meh potem głowa boli.
Nie próbowałam oczywiście wszystkich technik, olejów nie tknęłam. Fu.
Dokładnie, coś nie wyjdzie i już koniec, obraza - odrzucam rysowanie.
UsuńMusiałabym spróbować, w końcu jak nie zacznę to się nie dowiem czy mi idzie czy nie, a takie pejzaże zawsze mi się podobały i marzyło mi się, żeby samej taki zrobić :)
Jeśli mogę coś polecić. Mam taką książkę którą dostałam dobrych sześć-siedem lat temu na gwiazdkę. Bardzo mnie zainspirowała.
OdpowiedzUsuńLekcje rysowania i malowania. Fantasy. Krajobrazy i widoki miast - Rob Alexander. (niestety ale nigdzie nie da się jej już kupić) Mam pdf... tyle, że po francusku i pdf drugiej jego książki i już po angielsku. Niezależnie od języka obrazki dalej są inspirujące. XD
Zdałaby mi się taka lekcja malowania ;p Zapewne są bardzo inspirujące, tylko ja pewnie znowu bym się zniechęciła gdyby próbowała zrobić, a by nie wyszło ;/
UsuńZ tych książek lepiej próbować nie odtwarzać XD bo to co tam jest pokazane jest na mega profesjonalnym poziomie, a potraktować je jako albumy ze wskazówkami jak uzyskać dany efekt. Kiedy dostałam tę książkę zaczęłam kochać rysować drzewa i kamienie i tak mi już zostało. XD Taki ze mnie artysta drzewa i kamienie.
UsuńDrzewa, kamienie... strasznie detaliczne, szczególnie drzew to dla mnie jakaś zmora. :)
UsuńMusiałabym się posiłkować jakimiś dydaktycznymi pomocami, ale to szybkie zrażanie się utrudnia mi samoedukację. ;/
Kto by się przejmował detalami, ciapku ciapku...
UsuńPowodzenia życzę. Nie wiem co innego ci poradzić. W sumie sama bym chętnie przyjęła jakąś radę magiczną.
Jeśli byłabyś zainteresowana to służę tymi książkami.
No właśnie ja się przejmuję :'D
UsuńTylko wyposażę się, w miarę funduszy, w jakieś mazidła, to mogę spróbować. Zapewne zagadam kiedyś o wyżej wspomniane PDFy ;>
Życzę miłego wieczoru, czas coś poczytać przed snem :D